Tym razem kilka sympatycznych wierszyków, uwaga, są w nich pułapki dla naszych języków 😉
Staraj się nie tylko o dobrą artykulację, ale dobierz odpowiednią do tekstu barwę głosu i buduj nastrój.
Mama mima (Ł.Dębski)
Mama mima mełła mak,
a mim mamie mówił tak:
„Mamo moja, mamo miła,
ma mamona się skończyła”.
Mim, nim moment mały minął,
jął swą mamę mamić miną,
jął mamrotać, że przyczyną
mógł być portfel, który zginął.
Mama spięła się, choć mełła
i mimowi jęczeć jęła:
„My mamony już nie mamy.
Mimie, nie mam miną mamy.
I nie mamrocz mi tu mętnie-
może mak miel ze mną chętniej?
Maku mama ma pół tony,
to niemało jest mamony!”
Mim oniemiał (wynik win).
Nim mu zrzedła jedna z min,
mrucząc, jakby mruczał chorał,
wymamrotał taki morał:
„Choć wciąż minę marną mam,
mam też najfajniejszą z mam.
Przy niej mima nie zje trema,
takich mam – jak mniemam –
nie ma”.
Historia szczeżui (T.Rybicki)
Szczeżuja strzegąc swych szczegółów,
Co delikatnym mięskiem są,
Wciskała się w skorupki cieśń,
Bo szczupak szczerzył ostry ząb.
Sterczał ze stawu skały szpic,
Tam z siecią smakosz szczwany
Szczupaczy los w syczący sos
Przemienia przyprawami.
W auszpiku szczupak kończy pieśń,
Od ości smakosz skrzeczy,
Już straszny los szczupaczych paszcz
Szczeżui nie skaleczy.
Morał:
Gdy nikt nikogo nie chce zjeść,
To zwykle dłuższa bywa pieśń!
Dziwna rymowanka (J. Ficowski)
Pewien żarłok nienażarty
raz wygłodniał nie na żarty
i wywiesił szyld na płocie,
że ochotę ma na płocie.
Tutaj na brak ryb narzeka,
bo daleko rybna rzeka.
Więc się zgłosił pewien żebrak
i rzekł żarłokowi, że brak
płoci, karpi oraz śledzi,
ale rzeki pilnie śledzi
i gdy tylko będzie w stanie,
to o świcie z łóżka wstanie
po czym ruszy na Pomorze
i w zdobyciu ryb pomoże…
Odtąd żarłok nasz jedynie
zamiast smacznych ryb je dynie.
Wywiad z Panem Robaczkiem ( M. Szwonder)
O kim ta bajka? Wszystko wytłumaczę:
dziś naszym gościem będzie pan robaczek.
– Proszę powiedzieć, szanowny robaczku,
kiedy ostatnio mieszkał pan w kabaczku?
– Słabo pamiętam, namyślić się muszę.
Hm… może przed tym, jak wpełzłem na gruszę?
A może po tym, jak w śliwce węgierce
złożyłem wizytę mojej szwagierce?
– Niech pan opowie o jakiejś przygodzie.
– Dobrze, jak wiecie podróże są w modzie.
Raz umówiłem się z panem motylem,
ale do niego jest metrów aż tyle,
że kiedy pełzłem w wysokiej tej trawie,
było mi ciemno, zgubiłem się prawie.
Pełzłem, wciąż pełzłem zmęczony i wreszcie
przenocowałem gdzieś sobie w agreście.
Rano do pana motyla dwa świerszcze
odprowadziły mnie. Powiem wam jeszcze
o tym, jak wczoraj zmieniłem znów domek
na wygodniejszy od malin, poziomek.
Bo kiedy pełzłem na spacer tą dróżką,
widzę: na ziemi czerwone jabłuszko!
– Czy pan na więcej mych pytań się zgadza?
– Nie, dziś się śpieszę, bo się przeprowadzam.