Siedząc tak w moim zielonym kąciku uświadomiłam sobie, że są w naszym życiu obszary zaniedbane, o które zadbamy, gdy już … (dokończ :)). Takie, o których wiemy, że warto, że trzeba o nie zadbać, by coś się zmieniło, ale z różnych przyczyn odkładamy troskę o nie na jutro, pojutrze, na kiedyś.
Są też elementy kruche delikatne, bolesne, którymi też warto się zaopiekować, ale wewnętrzne hamulce nam to uniemożliwiają lub czekamy na lepsze czasy, na to, aż skończy się stres, kolejny projekt, nadejdzie idealny czas.
Jak wiesz, taki rzadko kiedy przychodzi, a najlepszy czas jest właśnie tu i teraz.
Podobnie jest z naszą troską o głos. Kiedy już … (tu wstaw swoją wersję), to wtedy będziemy mieli na to czas. Na odpoczynek, aktywność fizyczną, umówienie się na wizytę lekarską, by zapytać o niepokojące objawy. Odkładamy ćwiczenia, regularną pracę, o której wiemy, że jest potrzebna i przyniesie efekty, ale tu znowu coś z zewnątrz (terminy, inne zajęcia, sprawy rodzinne) albo wewnątrz nas (lęki, blokady) to uniemożliwia.
Prawda (dobrze wszystkim znana) jest taka, że jeśli nie działamy, nie mamy efektów.
I to od nas w dużym stopniu zależy, ile czasu, serca, zaangażowania włożymy w to, by głos, którym się posługujemy, który jest narzędziem pracy, który pozwala nam wyrażać się także poprzez śpiew, był zdrowy i sprawny. To jest podstawą tego, by móc go rozwijać, doskonalić, szlifować dźwięki.
Jesteśmy za niego opowiedziani.
Rozkwita w naszym życiu to, na czym skupiamy swoją uwagę, czemu poświęcamy czas, co pielęgnujemy.