Obawy o to jak będzie, czy nam się uda, jak to będzie, mogą doprowadzić do tego, że nasz plan kończy się niepowodzeniem.
W przypadku głosu nie da się oddzielić zmian w nim zachodzących od zmian, które pojawiają się w naszym życiu, postrzeganiu siebie, w relacjach z innymi. Praca nad głosem, wymową i zmiany jakie ona przynosi wpływają na nas w tak dużym stopniu, że może pojawić się lęk. W głowie możesz usłyszeć pytania „Co pomyślą inni, przecież mówiłam/mówiłem dotąd inaczej”, „Ludzie będą się śmiać, gdy usłyszą moje nowe brzmienie”, „Kumple z zespołu będą się śmiać, gdy pójdę na lekcje śpiewu i zacznę inaczej emitować głos, znają moje brzmienie”. To tylko część z myśli, które usłyszałam w formie pytań od ludzi, z którymi pracowałam.
Najbardziej przejmujący był chyba przykład ok. trzydziestoletniej kobiety, która wykonywała zawód wymagający kontaktów z ludźmi, częstych, powtarzających się. Przyszła do mnie, bo zaczęła przeszkadzać jej własna wymowa. Nieprawidłowo artykułowała kilka dźwięków, ale takich i w taki sposób, że brzmiała jak mała, sepleniąca dziewczynka. Pracowałyśmy przez pewien czas, pierwsze ćwiczenia dość szybko przyniosły efekty, trzeba było jeszcze nowy nawyk utrwalić. To najtrudniejszy i najdłużej trwający etap.
Wymowa i brzmienie głosu znacznie się poprawiły, zaczęli to zauważać także jej rozmówcy, współpracownicy i wtedy właśnie… pojawił się problem. Pierwszą radość z sukcesów zastąpił lęk i stwierdzenie „Przecież teraz dziwnie brzmię” (gdy wymowa była już prawidłowa), „Ludzie dziwnie na mnie patrzą, gdy zaczęłam lepiej mówić, co sobie pomyśleć, przecież mnie już tak długo znają”. To były jej odczucia, myśli, domysły, bo nikt nie dał jej tego odczuć. Była tak bardzo związana ze sobą i swoją wadą, że gdy zbliżała się do końca zmiany, zrezygnowała. Zmiana, która w niej zachodziła spowodowała pojawienie się myśli, które doprowadziły do tego, że wróciła do starego sposobu mówienia. Poczuła się bezpiecznie, ale nie jestem pewna, czy była z tego zadowolona.
Można pomyśleć, że poniosła porażkę, ale może nie była na zmianę – i ryzyko jakie ze sobą niesie ta zmiana – gotowa.
W takich sytuacjach pojawia się wewnętrzny opór. Nie chcemy dalej ćwiczyć, rozwijać się, próbować. Wiemy, że to wywoła zmianę, sprawi, że pojawi się w naszym życiu nowa jakość. Nasze ciało i/lub umysł zaczynają działać przeciw nam, by bronić tego, co znane i komfortowe. Nie chce się nam, odrzucamy chęć dalszej pracy, uciekamy w inne aktywności, czujemy niechęć, zwlekamy, mamy tysiące wymówek, byle nie ćwiczyć.
Rozwój to ryzyko niewygody, konieczność pokonywania tego, co jest teraz.
Możemy się poddać, możemy zacząć raz jeszcze. Ważna jest nasza intencja.
Dlaczego to chcę zrobić?
Po co chcę to zrobić?
Czy naprawdę pragnę tej zmiany?
Pragnienie jest potrzebne w tym procesie. Gdy chcemy zrobić coś nowego, coś w życiu zmienić, czegoś nowego się nauczyć potrzebna jest świadomość tego, że wywoła to zmianę w naszym życiu i warto wiedzieć, że nie zawsze będziemy jej chcieli. Być może zamkniemy przed nią drzwi.
Uczenie się nowych rzeczy, wprowadzanie zmian wymaga tego, byśmy chcieli się zmienić. Warto też mieć świadomość tego, że stare nawyki, przekonania, myśli tak łatwo nie odpuszczą, bo jest nam z nimi dobrze, nawet jeśli właśnie uważamy, że musimy je zmienić, bo są złe.
Ćwiczeniem, którym można wspomóc proces zmiany jest afirmacja zaproponowana przez L. Hay („Możesz uzdrowić swoje życie”). Uważa ona, że gardło jest „ośrodkiem energii w ciele, ośrodkiem, w którym dokonują się zmiany. Poprzez dotykanie swojego gardła potwierdzasz fakt dokonywania się zmian”
Wypowiadaj słowa „Pragnę się zmienić” z równoczesnym dotykaniem gardła.
Możesz ćwiczyć o każdej porze dnia, wszędzie gdzie chcesz i jak długo chcesz. Obserwuj swoje odczucia, myśli, pracuj i zmieniaj się.