Ta reprodukcja dźwięku wydanego przez inną osobę jest trudna i frustrująca. By to jeszcze lepiej zilustrować, wykonajmy taki eksperyment: opiszmy jak smakuje sól tak, aby nie użyć słowa słona. Kiedy raz skosztuje się soli, wszystko, co zostaje do powiedzenia, to słowo „sól” i już dokładnie wiadomo o czym mówimy. Jeśli jednak nigdy nie skosztowało się soli, to trudno wytłumaczyć jak ona smakuje. Dlatego właśnie zdania typu: „śpiewaj na maskę”, „śpiewaj na oddechu”, „śpiewaj z przepony”, „daj więcej podparcia”, itd., są błędnym sposobem opisywania jak należy śpiewać. I nie mają najmniejszego sensu, dopóki faktycznie nie doświadczymy tych odczuć.
Ponieważ nie jesteśmy w stanie opisać wszystkiego, co dzieje się wewnątrz naszego ciała podczas śpiewania, skupiamy się na zagadnieniach, które możemy obserwować: na oddechu, prawidłowym umiejscowieniu samogłosek, ułożeniu krtani, ciśnieniu powietrza, rezonansie, etc. I mimo, iż każdy z tych czynników jest ważny, ciągle jeszcze nie odpowiedzieliśmy sobie na główne pytanie: co stanowi istotę śpiewania?
Co jest tym najważniejszym elementem? Uważam, że jest to domknięcie strun głosowych! Oddychanie, umiejscowienie samogłosek, ułożenie krtani, kompresja, itd. same w sobie są bezwartościowe jeśli nie prowadzą do efektywnego połączenia strun głosowych. Każda technika, która nie skupia się na odpowiednim ustawianiu strun głosowych, poprowadzi do ślepego zaułka. Jeśli nauczyciel skupia się na oddychaniu tylko dla samego oddychania lub na prawidłowym umiejscowieniu samogłosek tylko dla poprawnego umiejscowienia samogłosek, a pomija wpływ powyższych czynników na struny głosowe, to rezultatem takiej nauki na pewno nie będzie dobre śpiewanie.
Wyjaśnię teraz, co rozumiem przez domknięcie, lub złączenie strun głosowych (vocal cord connection). Najprościej rzecz ujmując jest to ich odpowiednie zbliżenie się do siebie – domknięcie strun w celu wytworzenia dźwięku. Podczas wdechu struny głosowe oddalają się od siebie się aby przepuścić powietrze, sprężamy (compress) powietrze i struny schodzą się razem produkując dźwięk w czasie wydechu. Istotą śpiewania jest więc efektywne domknięcie strun w całej skali głosu. Jeśli struny głosowe nie schodzą się, nie ma mowy o powstaniu dźwięku.
Istotą śpiewania powinno być zatem uczynienie tego wszystkiego, co jest niezbędne do skutecznego i sprawnego domknięcia strun głosowych. Oczywiście trzeba właściwie oddychać i poprawnie wymawiać samogłoski. Ale ma to sens tylko wtedy, gdy wypływa i jest następstwem właściwego domknięcia strun głosowych. Odkryłem, że nasze struny głosowe samodzielnie spełniają swoją funkcję. Gdy zbytnio się w nią angażujemy, próbując im pomóc, to koniec końców uniemożliwiamy ich naturalne funkcjonowanie. Z własnego doświadczenia wiem, że gdy poprawnie wykonamy oddech przeponowy i wypowiemy „okrągłą” samogłoskę, ciało zrelaksuje się, uwolni się od stresu i napięcia. Wówczas możliwe i prawdopodobne jest zaśpiewanie dwóch, trzech, a nawet czterech oktaw, bez żadnych przerw, jodłowań i z prawidłowo domkniętymi strunami głosowymi.
Opiszę teraz w jaki sposób działa ten mechanizm. Wyobraźmy sobie, że wewnątrz naszego ciała znajduje się drabina. Jesteśmy tak zbudowani, że różne nuty rezonują w różnych częściach naszego ciała. Każdej nucie odpowiada konkretny szczebel na tej wewnętrznej drabinie. Gdy śpiewamy wysokie dźwięki, rezonans wędruje w górę tej drabiny. Dlatego też mówimy o głosie piersiowym i głowowym. Odczuwamy bowiem brzmienie dźwięków albo w głowie albo w klatce piersiowej.
Te określenia nie kłócą się z rodzajem dźwięku powstającego w tych obszarach i możemy uzyskać wiele brzmień w rejestrze głowowym, jak również w rejestrze piersiowym. Brzmienia te po prostu informują, gdzie odczuwamy rezonans.
W miarę jak dźwięk wędruje w górę drabiny, struny głosowe zbliżają się do siebie, „zapinają się”, inaczej mówiąc, stają się coraz cieńsze, by wyprodukować wyższy dźwięk. Kiedy pozwolimy im sprawnie działać, dźwięk będzie przechodził z rejestru piersiowego w rejestr głowowy, a struny staną się cieńsze, ale nie rozdzielą się. W głosie nie będzie przerw. Jak to możliwe? Przyjrzyjmy się gitarze. Jak gramy na niej wysokie nuty? Można dokręcić i napiąć strunę, ale będzie to wolny i niezbyt satysfakcjonujący proces. Struna będzie luźna przy niskich tonach, a niewiarygodnie napięta przy wysokich, ostatecznie może nawet pęknąć. Lepszym i bardziej skutecznym sposobem jest przesuwanie palcem po progach gitary. W ten sposób skracamy, czy domykamy strunę, by wydobyć wyższy dźwięk. Innym przykładem są struny w pianinie. Struny, które produkują niskie dźwięki są długie i grube, natomiast te, które wydają dźwięki wysokie są krótkie i cienkie. Struny głosowe są niczym innym jak strunami wewnątrz naszego ciała i produkują dźwięk na tych samych zasadach.
Powróćmy do obrazu naszej drabiny. Powiedzieliśmy, że każda nuta ma swoje miejsce, punkt rezonacyjny- szczebel w naszym ciele. Wędrując z dźwiękiem w górę po naszej drabinie pokonujemy kilka pięter. Za każdym razem, gdy wchodzimy na nowe piętro zmagamy się z punktem zwanym po włosku passagio a po angielsku bridge (most). W tych punktach najczęściej głos zaczyna „przerywać”. Nazywam te piętra następująco: pierwsze piętro to chest voice – rejestr piersiowy, drugie to chest blend – piersiowy mieszany (czyli ciągle jeszcze piersiowy, ale czujemy trochę rezonacji głowy), trzecie piętro to head blend (już przeszliśmy do głowy, ale jeszcze niezupełnie pozbyliśmy się rezonacji piersiowej), czwarte piętro to head voice – rejestr głowowy, piąte to super-head – super-głowowy (inny jeszcze, wyższy wymiar rejestru głowowego) i szóste piętro to whistle voice – rejestr gwizdkowy (który mają np. Mariah Carey i Minnie Ripperton).
Najbardziej oczywistym punktem przejściowym (bridge point) i zwykle najtrudniejszym do pokonania jest most pomiędzy drugim a trzecim piętrem. Tutaj znajduje się punkt, w którym głos najczęściej załamuje się. Jeśli przemieszczasz się z rejestru piersiowego mieszanego (chest blend) do rejestru głowowego mieszanego (head blend) i łączysz je w prawidłowy sposób, to nie pojawiają się problemy. Zdarza się jednak, że wokalista „wyciąga” rejestr piersiowy w górę do tego punktu, który uniemożliwi czysty przeskok do rejestru głowowego, powodując wielką przerwę w głosie.
Przerwa ta jest spowodowana przeskoczeniem dwóch pięter! Głos się rwie, bo nie umiemy „miksować”, nie wiemy, jak połączyć te piętra. A raczej nie pozwalamy naszemu ciału na ich połączenie w taki sposób, w jak ono by tego chciało. Jest to swoisty paradoks, ponieważ przyczyna forsowania rejestru piersiowego w górę łączy się z obawą powstania tej właśnie przerwy. Odczuwamy, że nasze struny zaczynają robić się cieńsze i „przepychamy”, wstrzymujemy ich skracanie, przetrzymujemy rejestr piersiowy doprowadzając w ten sposób do załamania się głosu.
Wielu nauczycieli śpiewu nie zna tej techniki. Zamiast tego niektórzy zmuszają swoich studentów do śpiewania utworów w tonacjach, w których nie będą musieli pokonywać mostków. Jeśli mamy do czynienia z wyuczonym sopranem, prawie zawsze porusza się on w rejestrze głowowym i „przemyka” ponad otaczającymi go rejestrami bez poprawnego zejścia do rejestru piersiowego lub do rejestru chest-blend (piersiowego-mieszanego). Gdy ktoś śpiewa rock and rolla prawdopodobnie śpiewa wyłącznie w rejestrze piersiowym, pchając go w górę do oporu, by następnie zrezygnować.
Zbyt często wydaje nam się, że łatwiej jest śpiewać bezpiecznie, w zakresie, w którym czujemy się swobodnie i dlatego zmieniamy tonację piosenki, by do niego pasowała. Ale pomyślmy o możliwościach! Dwie, trzy a może nawet cztery oktawy i pięknie połączone dźwięki bez konieczności „przełączania” głosu. Jestem głęboko przekonany, że nie ma czegoś takiego jak przerwy w głosie. Przerwa jest dosłownie rozwarciem, rozdzieleniem strun głosowych. Jeśli nie pozwalamy naszym strunom się rozdzielić, wówczas nie ma przerw w głosie. Pozostają jedynie punkty graniczne (passaggios, bridges), które musimy nauczyć się przekraczać, w których głos jest najbardziej narażony na przerwanie.
Posłuchajmy płaczu dziecka. W głosie dzieci nie ma przerw. Śpiewają lub krzyczą płynnie przechodząc z rejestru piersiowego do rejestru głowowego. Uczymy się przerw w miarę jak dorastamy. Zaczynamy się dobrze czuć w pewnym zakresie dźwięków i nie chcemy tego zakresu poszerzać. Później, gdy próbujemy przekroczyć ten dobrze nam znany zakres i wejść w mniej znany obszar, wpadamy w panikę, czego efektem są przerwy w głosie.
Są ludzie, którzy nie śpiewając nigdy wcześniej, mogą przejść przez trzy lub cztery oktawy w mgnieniu oka, ponieważ dotąd nie mieli okazji wykształcić żadnych złych nawyków ani nie ulegli z góry przyjętym pojęciom. Oni po prostu śpiewają. Natomiast ci z nas, którzy śpiewają przez całe swoje życie, często muszą się te złe nawyki wykorzenić.
Naszym zadaniem jako wokalistów jest doprowadzić to tego, aby wszystko o czym piszę działo się na poziomie naszych strun głosowych: by dźwięk płynnie przemieszczał się z rejestru piersiowego do głowowego i by domykać struny, pozwalać im się zwężać, gdy idziemy wyżej i stawać się grubszymi, gdy schodzimy w dół.To jest właśnie istotą śpiewania. Dlaczego większość nauczycieli o tym nie mówi? Odpowiedź na to pytanie prowadzi nas do początku naszych rozważań. Dzieje się tak, ponieważ nie widzą oni tego procesu, a często również go nie czują. Dlatego koncentrują się na tych obszarach, które są łatwiejsze do odczucia, czyli na oddychaniu, czy rezonacji, bez przejmowania się konsekwencjami takich strategii.
Dzięki połączeniu strun wyeliminowana zostaje konieczność wielu technik. Połączenie sprawdza się i działa bez względu na to, czy będzie to pop, gospel, country, musical, a nawet opera. Dobre śpiewanie to utrzymywanie ciała w zrelaksowanym, otwartym stanie, przy domkniętych strunach głosowych, szczególnie podczas przechodzenia z rejestru piersiowego przez passogios do rejestru głowowego. Nie ma znaczenia, jakim styl muzyczny uprawiasz; musisz opanować sztukę pokonywania barier między piętrami, czyli umiejętność domykania strun głosowych. To pierwszy i najważniejszy krok.
Podczas ćwiczeń pamiętajmy o zawężaniu samogłosek, np. z „o” na „e”, lub z „a” na „i”, o zrelaksowanym, przeponowym oddechu, o płynnym przechodzeniu z rejestru piersiowego do głowowego przy utrzymaniu domkniętych strun głosowych. To jest możliwe i każdy może to osiągnąć, jeśli uwolni się od napięcia i pozwoli, aby się to po prostu działo.
Do następnego razu, wszystkiego najlepszego i sukcesu w domykaniu strun!
Dean Kaelin http://deankaelin.com/ – artysta, muzyk, autor piosenek, kompozytor, aranżer, wykładowca, nauczyciel śpiewu; ściśle współpracuje z twórcą metody SLS- Sethem Riggsem ucząc w Instytucie Setha Riggsa w Los Angeles. Współpracuje z najwybitniejszymi gwiazdami wokalistyki światowej. Jest także szefem Jazz Vocal And Music Technology Departments na Westminster College w Salt Lake City.