Smutne jest to, że tłumimy ją w sobie i tego uczymy nasze dzieci. W naszej kulturze nie lubi się ludzi, którzy tak otwarcie wyrażają złość czy nawet radość. A przecież od dawien dawna to właśnie dźwięk miał moc. Rozweselał, leczył smutki, nawet uzdrawiał. Coraz mniej śpiewamy, choć popularność różnych programów „talent show” rośnie. Coraz mniej śpiewamy z dziećmi, wspólnie z przyjaciółmi, a nawet tylko dla siebie, kiedy jest nam źle. Łatwiej o to wtedy, gdy radość ciśnie nam się na usta i nucimy coś zadowoleni pod nosem.
Wstyd jest tym, co nas hamuje. Działamy przeciwko sobie, skutkiem czego w ciele tworzą się napięcia. Emocje, uczucia, stresy nie znajdują ujścia w dźwięku. Jeśli nie znajdą go również w inny sposób, to będą się kumulować w ciele. To niestety będzie miało swoje dalsze skutki (np. w postaci chorób, blokad).
Więc może zamiast ściskać pięści, zagryzać szczęki zaśpiewamy dla siebie? Wyśpiewajmy sobie pieśń. Prosto z serca. Tak, jakby nikt nie słuchał. Pełną piersią jak to mówią 🙂 Poczujmy dźwięk w ciele. Zaśpiewaj cokolwiek. Ulubioną piosenkę lub wiązankę dźwięków, która odda Twój nastrój. Przepędź smutek, złość i żal. Poczuj przepływ powietrza, fale dźwięku, radość, która powoli wypiera napięcie. Poczuj przypływ energii, odprężenie. Śpiewaj jak potrafisz. Fałszuj ile się da. Wyraź to, co czujesz. Trwaj w chwili i zobacz, jak bardzo zmieni się Twój stan.
Śpiew może nie rozwiąże Twoich problemów, ale da Ci siłę, by poszukać rozwiązania, stawić im czoła. Śpiewanie może nie uleczy od razu choroby, ale poprawi Twój nastrój i da ciału sygnał, że jesteś gotowy do walki. Śpiewanie to nie cudowna tabletka na wszystkie dolegliwości ciała i ducha – ale sposób na to, by wiele z nich pokonać. Tylko odważ się.